Translate

piątek, 21 listopada 2014

Odpady atomowe. Problem większy, niż przypuszczano

"To, że liczba odpadów do utylizacji nagle się podwoiła, wynika z faktu, że jako odpady radioaktywne traktuje się obecnie także 200 tys. metrów sześciennych skażonego materiału ze składowiska w dawnej kopalni soli Asse w Dolnej Saksonii. W dawnych sztolniach beczki z odpadami atomowymi były w takim bezładzie, że obecnie są one przerdzewiałe lub uszkodzone i skażona woda przenika do otoczenia. Planowane jest opróżnienie tego składowiska i zabezpieczenie odpadów oraz skażonego otoczenia, na co potrzebne będzie nowe składowisko.
Rzeczniczka minister środowiska Barbary Hendricks (SPD) zaznaczyła, że liczby te znane były od dawna, lecz dopiero teraz ujęte zostały one w narodowym planie utylizacji i zabezpieczenia odpadów, jak wymagają tego unijne przepisy.
Do odpadów atomowych zalicza się obecnie także odpady z zakładu wzbogacania uranu w Gronau. W narodowym planie wymienia się sto tys. metrów sześciennych odpadów z tego zakładu."



piątek, 26 października 2012

Zaawansowane plany...

- We wrześniu br. Energa podejmuje decyzję, że jednak tej budowy w tej chwili nie będzie. To jest szok dla nas. W rejonie kaliningradzkim powstaje elektrowni atomowa. Trzeba zapytać jaki jest interes Polski. Takie decyzje nie są podejmowane w samym koncernie.

http://www.moja-ostroleka.pl/prezydent-ostroleki-decyzja-o-wycofaniu-sie-z-budowy-elektrowni-zostala-podjeta-poza-koncernem-nagranie,1349861448,2.html


W swoim drugim expose premier Donald Tusk wymienił miejsca, w których powstaną nowe bloki energetyczne: Turów, Opole, Puławy, Blachownia, Stalowa Wola, Jaworzno, Kozienice, Włocławek. Zabrakło Ostrołęki, najdalej wysuniętej na wschód, i największej. Wycofanie się spółki Energa SA z inwestycji energetycznej w Ostrołęce powinno niepokoić nie tylko mieszkańców tego miasta, regionu i Polski północno-wschodniej. W nową elektrownię węglową zainwestowano już 200 milionów złotych. Stworzono obwodnice drogowe, pobudowano nowe linie kolejowe, podpisano umowy na węgiel z kopalni Bogdanka, wycięto setki hektarów lasu. W zaawansowanych planach były nowe bloki mieszkalne, hotele i tysiące nowych miejsc pracy dla regionu z 16-procentowym bezrobociem. Byłoby to przedsięwzięcie wzmacniające istniejące już bloki energetyczne elektrowni w Ostrołęce, które dają łącznie 650 MW mocy dzięki spalaniu węgla kamiennego i biomasy, a skarbowi państwa 7 mln podatków. Władze spółki Energa SA milczą jak zaklęte. Ani zarząd, ani rada nadzorcza nie udzielają żadnych informacji na ten temat, nawet posłom. Nic o decyzji wycofania się z budowy elektrowni nie wiedzą miejscowe władze i lokalna społeczność. Pozostają spekulacje. Jedni mówią, że zamknięcie nowej inwestycji to efekt handlu Polski z Hiszpanią. Ponoć sprzedaliśmy im prawo do emisji 100 mln ton CO2 za 40 mln euro. Inni mówią, że władza chce ukarać w ten sposób cały region za „pisowskie” sympatie. Rzeczywiście Podlasie nie kryje swoich sympatii dla PiS i odwrotnie, gdyż tylko posłowie tej partii starają się szukać powodów tej skrajnie nieracjonalnej, nieefektywnej i szkodliwej dla Polski decyzji rządu.

http://naszapolska.pl/index.php/component/content/article/49-rok/3403-siy-obcej-mocy

Budowa kaliningradzkiej elektrociepłowni zasilanej gazem (TEC-2) ciągnęła się od początku lat 90. Głównym problemem była niechęć głównego inwestora - Gazpromu - do zwiększania nierentownych dostaw gazu do regionu. W grudniu 2010 r. uruchomiono drugi blok tej elektrowni (łączna moc obu bloków to 900 MW). Wraz z rozbudową TEC-2 Gazprom zwiększył też przepustowość systemu gazociągów dostarczających surowiec do enklawy - z 1,5 do 2,5 mld m sześc. rocznie.

Dzięki temu od 2011 roku obwód kaliningradzki jest w stanie pokryć zapotrzebowanie na energię elektryczną własną produkcją.

Dlatego też - jak wskazują eksperci - z perspektywy potrzeb energetycznych regionu budowa elektrowni jądrowej w obwodzie kaliningradzkim ma ograniczone znaczenie, bo jej planowana moc przekracza zapotrzebowanie enklawy. Tylko część produkowanej w niej energii mogłaby zostać tam wykorzystana, np. do pokrycia ewentualnego wzrostu popytu na energię oraz zastąpienia produkcji z ekologicznie szkodliwych, małych elektrociepłowni węglowych.

Większościowym udziałowcem (51 proc.) w projekcie pozostanie państwo (przez Rosatom), a pozostałe udziały mają trafić do prywatnych inwestorów, w tym zagranicznych. Rosatom zwrócił się z ofertą m.in. do polskiego i litewskiego biznesu. Strona rosyjska - jak wskazują eksperci - szczególnie jednak liczy na włączenie się w projekt inwestorów niemieckich, zwłaszcza w kontekście decyzji o wyłączeniu do 2022 r. niemieckich elektrowni jądrowych. Jednak do tej pory żaden z prywatnych inwestorów nie stał się udziałowcem BEJ. Rosatom nie znalazł potencjalnych odbiorców energii, nie zabezpieczył również szlaków jej dostaw.

Pomysł budowy elektrowni jądrowej w obwodzie kaliningradzkim promowany jest od wiosny 2008 r., mimo że nie pojawiał się we wcześniejszych planach rozwoju branży jądrowej

W kwietniu 2008 r. Rosatom podpisał z rządem obwodu kaliningradzkiego porozumienie o współpracy dotyczące budowy elektrowni. W sierpniu 2009 r. premier Władimir Putin podpisał rozporządzenie o budowie elektrowni, a w lutym 2010 r. wmurowano kamień węgielny pod budowę BEJ w pobliżu miasta Nieman. Putin podpisał też rozporządzenie o przekazaniu w ciągu 2 lat ok. 400 mln USD na realizację projektu.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/37365-elektrownia-atomowa-w-obwodzie-kaliningradzkim-ograniczy-bezpieczenstwo-energetyczne-polski-litwy-lotwy-i-estonii

Polecam też:

http://wgospodarce.pl/artykuly/977-czy-wstrzymanie-budowy-elektrowni-w-ostrolece-ma-zwiazek-z-budowa-elektrowni-atomowej-w-obwodzie-kaliningradzkim

i tutaj:

Jan Pospieszalski: Bliżej


http://www.tvp.pl/vod/audycje/publicystyka/jan-pospieszalski-blizej/wideo/25102012-2230/8715173




Stanowisko Niemiec w sprawie otwarcia obwodu kaliningradzkiego było od początku jasne. Kanclerz Angela Merkel po wizycie na Litwie we wrześniu 2010 roku oświadczyła, że „wspierana przez Polskę inicjatywa ruchu bezwizowego dla mieszkańców obwodu kaliningradzkiego może zmierzać w pozytywnym kierunku” i dodała, że rozmawiała z prezydentem Rosji "o możliwości ułatwień wizowych dla niektórych grup obywateli rosyjskich".
W samym Kaliningradzie działa silne lobby niemieckie skupione wokół „Bałtyckiej Partii Republikańskiej”, wobec której Rosjanie wykazują zadziwiającą pobłażliwość.
Jeśli chodzi o obawy Niemców, to sprawę poruszyłem w tekście "Projekt Prusy Wschodnie" ze stycznia 2011 roku:
"Mocne zaangażowanie Niemiec w rosyjski projekt powinno prowokować do stawiania pytań o intencje osi Moskwa-Berlin. Zdaniem zmarłego przed kilkoma miesiącami historyka prof. Pawła Wieczorkiewicza u podstaw projektu mogła leżeć myśl, by Obwód Kaliningradzki w perspektywie najbliższych 10-20 lat wrócił do niemieckiej macierzy, stając się symbolem głębokiego sojuszu rosyjsko-niemieckiego. Powrót do koncepcji Prus Wschodnich wywołałby zapewne konflikt polsko-niemiecki, przyjęty przez Kreml z zadowoleniem. Jeśli nawet dziś trudno sobie wyobrazić, by Niemcy wyrażali entuzjazm dla przyjęcia kilkuset tysięcy Rosjan, to dzięki otwarciu granicy z Polską sprawa może wyglądać zupełnie inaczej za kilka, kilkanaście lat. Przez ten okres, dzięki inwestycjom UE Obwód Kaliningradzki przekształci się w rodzaj „euroregionu” pod niemiecko-rosyjskim protektoratem. Pozostając oficjalnie pod władzą Rosji chłonąłby niemiecki kapitał, dając w zamian dostęp do rynku rosyjskiego i stając się głównym narzędziem w umacnianiu politycznego znaczenia Niemiec w tym regionie. Nie może zatem dziwić, że pomysł ten jest aktywnie wspierany przez związek „wypędzonych” z Prus Wschodnich i należy do priorytetów polityki Angeli Merkel."

http://cogito.salon24.pl/264522,projekt-prusy-wschodnie


lexie2010








sobota, 19 maja 2012

Atom na horyzoncie


http://www.ekonomia24.pl/artykul/705493,873093-Rozmowa-z-Eduardo-Leite-z-Baker---McKenzie.html
Lobby atomowe w akcji. Tym razem Brazylijczyk na usługach światowej finansjery. Ma wykształcenie ekonomiczne, ale kreuje się na eksperta od energetyki jądrowej. Dla światowej finansjery, to kolejny gigantyczny biznes. A dla nas? Kolejny ból głowy.
Ja mam swój pogląd, niezmieniony od lat. Bilans energetyczny Polski sukcesywnie pogarsza się. To fakt. Ale… Polska węglem stoi. To wiadomo od lat. Jakoś jednak nie chce się przebić informacja, że węgiel można zgazyfikować pod ziemią, a dopiero potem poddać spalaniu. Polskie technologie są opracowane i dostępne. Pozostaje je tylko wdrożyć.
Elektrownie działające w naszym systemie energetycznym pierwszą młodość mają dawno za sobą. Wymagają pilnie modernizacji, a to związane jest z kosztami. Drugie słabe ogniwo, to sieci przesyłowe. Eksperci oceniają, że są użytkowane sieci mające już około 50 lat eksploatacji za sobą. To są najpoważniejsze źródła strat energii elektrycznej.
Alternatywą dla węgla jest gaz. Ten dostępny w nadmiarze z Rosji, dzięki kontraktom gazowym premiera Pawlaka. W przyszłości może to być gaz łupkowy, zwany ostatnio łapówkowym. Z zasobów krajowych. Ale do tego jeszcze daleka droga. Zasoby są udokumentowane i dostępne, ale do ich eksploatacji na skalę przemysłową trzeba poczekać jeszcze przynajmniej 5-7 lat.
Są jeszcze tzw. alternatywne źródła energii tzn. elektrownie wodne, elektrownie wiatrowe i baterie słoneczne. Elektrownie wodne są u nas eksploatowane od dawna, ale ich udział w bilansie energetycznym jest niewielki.
Elektrownie wiatrowe są popierane przez UE. Można uzyskać dofinansowanie ze środków UE na ich realizację. Jednak eksploatacja w naszych warunkach klimatycznych napotyka na ograniczenia. Nie można ich stawiać w dowolnym miejscu.
Zbliżona sytuacja dotyczy ogniw słonecznych. Troche za mało u nas słońca w ciągu całego roku.
Nad całą energetyką wisi bat w postaci tzw. limitów emisji CO2. Uzgodnienia unijne powodują, że wkrótce będziemy musieli płacić za emisje CO2 ponad przyznane limity. Można zadać pytanie dlaczego te limity nie są przyznane Polsce na miarę potrzeb?
Mój osobisty pogląd na limity emisji CO2 jest negatywny. Po pierwsze: emisja CO2 w skali globalnej pochodzi z oceanów. Mówi się, że jest to około 90% emisji globalnej w skali Ziemi. Pozostała część jest dziełem człowieka. Do tego trzeba dodać, że najwięksi truciciele, czyli USA, Chiny, Indie i Rosja, będą dalej emitować CO2 bez żadnych ograniczeń i kar. Opłaty za emisję CO2 dla Polski są hamulcem dla rozwoju gospodarczego.
Na tym tle jako zbawienie dla nas przedstawia się wejście w energetykę jądrową. Praktycznie zero emisji CO2.
Jest jednak pewien istotny szkopuł. Nie mamy właściwie nic z tego co jest wymagane dla jej uruchomienia. Nie mamy doświadczenia, kadry, technologii, urządzeń, paliwa. Z drugiej jednak strony tam, gdzie już użytkowano energetykę jądrową, odstępuje się od dalszej eksploatacji. Za miedzą taką decyzje podjęli Niemcy. Częściowo zrobią to Japończycy po katastrofie w Fukuszimie. A my? Szukamy sobie kłopotów! W imię czego? Żeby napędzić kasę np. Francuzom?
Mało się mówi o realnych korzyściach z wdrożenia energetyki jądrowej w Polsce. Może to nastąpić dopiero w 2023 roku. Moc uzyskana w stosunku do bilansu energetycznego, niewielka. Za to koszty gigantyczne. Mowa o kwocie 100 mld zl za jedna elektrownie. Czy wobec tego warto? Mam poważne wątpliwości.
Osobiście mówię zdecydowane nie dla energetyki jądrowej w Polsce.
Stary.piernik

Informacja dotycząca plików cookies: